środa, 3 września 2014

Poród

Zaraz będzie pewnie milion wiadomości na asku żebym opisała poród więc zrobie to od razu.
Dla mnie poród był bardzo ciężki. Baa, trauma do końca życia. Chodzenie z kroplówką przez 5 godzin, która wogóle na mnie nie wpływała. Na szczęście lekarz, który był cały czas przy mnie przyjmował mnie z krwawieniem na oddział ginekologiczny i powiedział mi, że on nie chce żebym tam już wracała, bo wyleżałam swoje. O 13.15 przebił mi wody. I wtedy zaczęło się piekło. Skurcze to ból nie do opisania, zrozumie to tylko kobieta, która już przeszła przez poród. Ja jeszcze z tymi bólami musiałam siedzieć na piłce aby główka przemieściła się do wyjścia. Ledwo żywa, z zawrotami i mdłościami siedziałam na tej piłce, a moja mama przy każdym skurczu robiła mi zimny okład. Przy każdym skurczu... a skurcze były praktycznie bez przerwy. Same bóle parte i parcie, które trwało 15 min, nie bolało mnie tak jak te skurcze. Całe szczęście, że poród skończył się dobrze i Lena jest cała i zdrowa, bo niestety przy porodzie zaczęło tracić się tętno, bo była owinięta pępowiną i gdy już się urodziła była strasznie słaba. Położne musiały podawać jej tlen żeby się ożywiła. Bogu dzięki, że poszłam na to wywołanie w 38 tygodniu, bo gdybym czekała dłużej nie wiadomo jak to by się skończyło...
Ja za to przeszłam pęknięcie szyjki. Straszny krwotok, krzyki lekarza, który był przy mnie. Do tej pory odczuwam skutki stracenia tylu ilości krwi. Nie mogę szybko wstawać, bo od razu robi mi się ciemno przed oczami. Mam nadzieje, że to wkrótce przejdzie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz